Sinsay daje dodatkowe -40% w sklepach stacjonarnych

Widać, że Sinsay już bardzo chce się pozbyć tych wszystkich rzeczy. Wskoczyło dodatkowe -40%.
W wielu sklepach wyprzedaże się już dawno skończyły. Ale Sinsay to Sinsay. Tam wyznają zasadę w stylu „wszystko albo nic” – sklep próbuje wyprzedać dosłownie wszystko, co zostało.
Sinsay się zwyczajnie nie poddaje. Dopiero co w apce była dodatkowa promka na wyprzedaż. Teraz sklepy stacjonarne próbują się pozbyć zbędnych produktów. Już teraz większość z nich kosztuje grosze, a tu wskakuje dodatkowe -40%.
Sinsay -40% na wyprzedaż
Dodatkowe -40% brzmi dobrze. Nawet bardzo dobrze. Sęk w tym, że w tych sklepach stacjonarnych zostały już naprawdę praktycznie same resztki z resztek. Trzeba się raczej wysilić, by znaleźć coś sensownego. Ale faktycznie się jeszcze da.
Wymagań jest kilka:
- Musicie kupić przynajmniej dwie przecenione rzeczy.
- Trzeba zeskanować aktywną aplikację.
Najbardziej tu chyba skorzystają te szczuplejsze osoby. W Sinsayu bowiem zawsze zostają te najmniejsze rozmiary typu XXS, XS czy S. Najszybciej wyprzedają się tam większe rozmiary, więc raczej nie ma co na nie już liczyć. Da się jeszcze zgarnąć coś z działu Home i dziecięcego.
Najwięcej tych „resztek” i drobiazgów zawsze zostaje w tych koszach przy kasach, typu jakieś długopisy, kosmetyczki, spinki, gumki do włosów etc. Trzeba pogrzebać i poszperać, ale raczej nie ma co się nastawiać, że znajdziecie jakieś perełki. Choć i tak się zdarza.