„Nic nie jem, a nie chudnę”. Dlaczego tak się dzieje?

Różnica pomiędzy „nic nie jem” a drugim „nic nie jem” może być naprawdę ogromna.
„Nic nie jem, a i tak nie chudnę. O co chodzi?”. Tak naprawdę odpowiedzi na to pytanie może być kilka. Już nawet pomijając wszelkie kwestie zdrowotne w tym zakresie. Wiadomo, że zanim rozpoczniemy swoją przygodę ze zrzucaniem kalorii, na początek powinno się w ogóle porobić odpowiednie badania.
Według dietetyków to „nic niejedzenie” może wyglądać różnie w zależności od osoby. Grunt to aby faktycznie przykładać się do liczenia kalorii, bo tak naprawdę nie ma innej drogi w zrzucaniu wagi, jak deficyt kaloryczny.
To jak to naprawdę wygląda?
Cóż, nawet jeśli do tej pory liczyliście kalorie, byliście w teorii na deficycie, uważaliście na to, co jecie i jak dużo, to… w praktyce może to wyglądać zupełnie inaczej. Czasami jest tak, że w całkowitym dziennym bilansie np. nie doliczymy jakiejś wypitej kawy na mieście czy zjedzonego „małego” batonika, bo to przecież „nic takiego”. No i właśnie -to tutaj rodzi się problem.
TT: https://www.tiktok.com/@szmexy/video/7475725987573959959
Najlepiej po prostu zapisywać sobie wszystko to, co w danym dniu zjedliście, a nawet wypiliście. Tak, najzwyklejsza kawa z mlekiem również będzie miała swoje kalorie – głównie w mleku. Warto sobie do tego zainstalować jakąś apkę, która będzie liczyć te kalorie za Was. Po prostu wpisujecie tam, co dziś zjedliście i w jakiej ilości. I tyle.
Inny problem rodzi się w momencie, gdy przez tydzień faktycznie jecie na minusie, a potem przychodzi weekend i np. zamawiacie dużą pizzę, colę i chcecie sobie zrobić dzień wolny od „diety”. Potem wychodzi na to, że w danym tygodniu nie schudliście praktycznie w ogóle, bo w jeden dzień nadrobiliście ten deficyt. Cóż.
Trzeba być w tej sprawie naprawdę systematycznym i faktycznie sumiennym. Na początku może być z tym problem, ale jest to kwestia przyzwyczajenia. Warto też pamiętać, że nie powinno się schodzić do praktycznie głodowego deficytu – to również nie jest dobre rozwiązanie. Efekt jojo lubi to.