Stoisz w połowie trasy narciarskiej, a tu nagle akcja, jak z Titanica

Pytanie za sto punktów, po co w ogóle pchać się na trudniejsze trasy, skoro umiejętności na to nie pozwalają?
Zawsze na stokach, na tych trudniejszych trasach pojawiają się osoby, które gdzieś w połowie zjazdu zdają sobie sprawę, że przesadziły i ich umiejętności nie są na tyle duże, by poradzić sobie ze zjazdem.
Wtedy pojawia się kombinacja. Gorzej, jak jest się samej, czy samemu. Wtedy pozostaje odpięcie nart i próba zejścia na nogach, albo wezwanie pomocy. Przy dwóch osobach jeszcze jakoś można sobie poradzić.
Przykładowo tym sposobem
Jednym ze sposobów jest zjazd siedząc przed kimś. Wygląda to dziwnie, ale czasem jest stosowane. Tu jeden ze zjeżdżających nagrał dokładnie to, o czym mowa. Sam dodał do tego swój opis:
„POV: Stoisz z boku czerwonej trasy na Chopoku, a tu nagle akcja, jak z Titanica”
Nie jest to zdecydowanie najlepsza możliwa technika, bo stwarza jednak spore zagrożenie dla innych osób znajdujących się na stoku. Zwyczajne zejście bokiem stoku byłoby bezpieczniejsze dla innych. A tak, to nigdy nie wiadomo, w którą stronę dana osoba skręci. Fakt, że pewnie takie zejście na nogach byłoby dłuższe.
Wiadomo, że komentarze nie będą zbyt pochlebne, ale wiele osób zwraca uwagę na to, że czasem te łączniki po prostu wymagają przejazdu przez trasę, na którą nie jest się w żaden sposób przygotowanym.