Kilka tysięcy ludzi oglądało, jak jeden polski streamer robi coś takiego drugiemu podczas snu
Wiele osób uważa, że to już mocna przesada. Dymy dymami, ale wylewanie na kumpla moczu, czy plucie na niego ku uciesze widzów jest dość wątpliwym zachowaniem.
Nie mówimy tutaj o jakimś streamie z 5 widzami, a o transmisji „z werandy”, który odbywał się na Kicku. Już pierwszy dzień był gruby i jak się okazało, to był dopiero wstępniak. I tak, następnego dnia pojawiło się sporo alkoholu i oczywiście niezbyt rozsądnych decyzji.
W sumie z dobrego pomysłu zorganizowania streamów wyszło tyle, że wszyscy mnóstwo pili, dawali się podpuszczać, potem większość wyjechała i stało się coś, czego mało kto mógł się spodziewać – unban na Twitchu po latach (coś nam jednak mówi, że to się szybko zmieni).
Przy okazji chłopaki mają jeden z popularniejszych klipów tygodnia na całym Kicku (18 tysięcy wyświetleń):
Dlatego nie można spać na Mazurach
Każdy, kto gdzieś tam był na podobnych wyjazdach „integracyjnych” doskonale wie, że lepiej nie zasypiać „na widoku” i dość wcześnie. Adamcy, znany jako Adam Grabowiecki miał tę nieprzyjemność posiadać „kumpla”, który najpierw na niego splunął (na telefonach trzeba klikać dwa razy przy filmach, takie sobie wymyślili ograniczenie, pracujemy nad tym):
Potem oblał go żółtym płynem – tak, dobrze się domyślacie co było w środku. No nie był to sok jabłkowy:
Tu to już wisienka na wątpliwej jakości torcie:
Aktor, bo to on zdecydował się uprzyjemnić Adamowi sen dostał następnego dnia unbana na Twitchu. Jeżeli ktoś kompletnie nie śledzi tego uniwersum to dopiero teraz się dowie, że Aktor był zbanowany już szmat czasu.
W dosłownie sekundę z wyzywania, mówienia c-wordów i p-wordów stał się uosobieniem dobra, któremu zaczęło to przeszkadzać. Na Kicku można mówić wszystko, natomiast Twitch może wyciągnąć konsekwencje z tego, jak dana osoba zachowuje się też poza platformą.
O tym uniwersum IRL można by było napisać wiele. O tym, jak Paja miał przynieść niebo na Twitcha, o organizowanych w przyspieszonym tempie żniwach etc. Natomiast wie o tym wąskie community, które doskonale zna sytuację. Wszyscy inni po prostu wzruszą ramionami, bo nikt nie za bardzo skuma, o co tam chodzi. Ale „cosplay’u” nie odpuścimy:
Weranda miała swoje momenty, przy których trudno było się nie zaśmiać, czy chociaż nie wypuścić szybciej powietrza nosem. Z drugiej strony finalnie okazało się, że ekipa potrafi się bardzo szybko rozpaść.
Przy pisaniu dałem z siebie całe 3%. Czyli tyle, ile pewna osoba do przygotowań Mazur.