Szybka premiera Valoranta przeraziła graczy. Riot odpowiada, jak się przygotował i co ulegnie zmianie
„Lato 2020” przyszło szybciej, niż wszyscy sądzili. Valorant pojawi się już 2 czerwca.
Nikt z graczy nie ukrywa, że jest nieco przestraszony tak szybką premierą. Problemy z Vanguardem, ze spadkami FPS, z bugami, glitchami i serwerami sprawiają, że sporo osób uważa, że Riot bez sensu się spieszy.
Rzeczywiście, codziennie praktycznie Riot odpowiada graczom w temacie różnorakich błędów i dodatkowych zmian balansu. Tymczasem premierę ustalono za niecałe 2 tygodnie. Przypomnijmy, że koniec bety to 28 maja, natomiast premiera zaplanowana została na 2 czerwca.
Czy Riot jest gotowy?
Deweloperzy odpowiadają graczom, że tak. Dużo zmian przed nimi, ale nie ma sensu dalej ciągnąć dostępu beta. Studio wyjaśnia też, co chce zrobić z toksycznością, czy w kwestii walki z oszustami.
Jak czytamy, Riot zobowiązuje się do zadbania o:
- Jasne oczekiwania społeczności wobec wszystkich graczy VALORANT
- Lepszy, zautomatyzowany system pozwalający odpowiednio zarządzać zgłoszeniami, w tym:
- Automatyczną analizę czatu w poszukiwaniu rażących przypadków naruszenia zasad naszej społeczności
- Automatyczną analizę zgłoszeń i eskalacji najczęstszych wykroczeń w celu karania sprawców
- 72-godzinne ograniczenia czatu drużynowego za niewłaściwe zachowanie
- 72-godzinne ograniczenia czatu głosowego za niewłaściwe zachowanie
W temacie Vanguarda studio przyznaje wprost, że jeszcze wiele pracy. Dowiadujemy się między innymi tego, że antycheat nie powstrzymuje jeszcze oszustów w taki sposób, w jaki będzie to robić po premierze.
Pora na pytanie za 100 punktów: czy Vanguard skutecznie śledzi i powstrzymuje oszustów? No cóż… odpowiedź na pierwszą część pytania brzmi: tak, a na drugą: jeszcze nie. Odkąd razem z VALORANT zadebiutował niezwykle ważny komponent towarzyszący — Vanguard — otrzymujemy mnóstwo informacji, które pomagają nam zrozumieć, jakie formy oszustw możemy skutecznie powstrzymywać przy użyciu tej platformy. Podczas zamkniętej bety wstrzymaliśmy się jednak z wprowadzeniem drugiej części tej technologii, czyli automatycznych systemów banowania.Potrzebowaliśmy czasu, aby zrozumieć, na co powinniśmy reagować, zwłaszcza w kwestii blokowania konkretnych komputerów. Po premierze będzie jednak inaczej.
Do tej pory mogliśmy śledzić i interpretować informacje, dzięki którym rozpoznajemy oszustów, przy czym wiele serii wymierzonych przez nas banów zostało zatwierdzonych i wprowadzonych ręcznie przez zespół do walki z oszustami (i udało im się zbanować tysiące użytkowników). Po premierze nasze działania w kwestii wykrywania i banowania oszustów staną się bardziej zdecydowane, powszechne i zautomatyzowane.
Co z serwerami? Tych ma być więcej, a większa ilość graczy ma sprawić, że będzie łatwiej dopasować społeczność względem odpowiedniego pingu.
Istnieją pewne kwestie, na które nie mamy wpływu. Chodzi np. o nasze negocjacje z dostawcami Internetu, którzy przekierowują graczy do nieprawidłowych centrów danych (choćby gracze z Niemiec czasem zostają przyporządkowani do tych z Turcji. Wybaczcie!), albo o tych z was, którzy grają w VALORANT, korzystając z WiFi na komputerze stojącym na mikrofalówce. Większa liczba osób korzystających z matchmakingu sprawi, że będzie nam łatwiej zagwarantować mecze, w których ping większości graczy wyniesie maksymalnie 35 ms.
Na koniec Riot odpowiedział, czy według nich gra jest rzeczywiście gotowa do wydania w takim stanie, jak obecnie.
Oczywiście podczas bety nauczyliśmy się bardzo wiele o tym, w jaki sposób powinniśmy myśleć o wyważeniu gry i jak identyfikować związane z nim problemy w przyszłości. Wysłuchaliśmy waszych uwag na temat celności w biegu i podczas chodzenia oraz o sytuacjach, w których wrogowie wyłaniają się nagle i trafiają was w głowę, choć moglibyście przysiąc, że przecież biegli. Możecie oczekiwać, ze zajmiemy się z zapałem i tymi problemami, o ile jeszcze tego nie zrobiliśmy.
Dzięki becie możemy również zdefiniować, jakie zachowania w grze są dopuszczalne, czyli kiedy dana zagrywka mieści się w ramach fair play i jest przejawem pomysłowości, a kiedy po prostu wykorzystuje usterkę gry. Widzieliśmy przykłady bardzo kreatywnego wykorzystania kombinacji umiejętności oraz trafień dokładnych co do piksela, które nie są zgodne z naszymi oczekiwaniami wobec integralności rywalizacji w grze. Teraz mamy już pewność, że gdy pojawią się nowe problemy, będziemy w stanie szybko na nie zareagować i wyeliminować rażące luki na mapach.
Poza ogólnym wyważeniem gry często słyszymy również, że gra w VALORANT jest intensywna i brakuje okazji choćby do chwili wytchnienia. Na naszej liście priorytetów figuruje wprowadzenie alternatywnego trybu przed premierą (albo kilka tygodni po niej). Ponadto mamy też zespół, który zastanawia się nad możliwymi formami stałej rotacji trybów gry.
Porozmawiajmy o zawartości gry. Co się stanie podczas premiery? Co nastąpi później? Od samego początku wiedzieliśmy, że to dopiero początek maratonu, a nie jego koniec. Dlatego intensywnie planujemy przebieg kilku kolejnych miesięcy. Mamy na myśli nowych agentów, mapy, skórki i sposoby rywalizacji. Nic więcej nie zdradzimy, ale na pewno się pojawią. Ten rok będzie bardzo rozrywkowy.
Wiele osób zdziwiło się słysząc, że gra w Valoranta jest bardzo „intensywna” i brakuje czasu na przerwę. Gracze wielokrotnie zgłaszali, że mecze przez przerwy pomiędzy kolejnymi rundami są zbyt długie. Faza zakupu, szczególnie na niższym poziomie gry (gdzie nie ma ustalanych wielkich taktyk) mogłaby być o kilka sekund krótsza. Cieszy natomiast fakt, że w przyszłości zostanie dodany nowy tryb gry.