Nie zgadniecie, co sprzedaje youtuberka z OF. Uważa, że jest to ciężka praca, bo…
To, że influencerki, streamerki, youtuberki, tiktokerki sprzedają dziwne rzeczy, nie jest już jakimś zaskoczeniem. Choć nie – w tym przypadku jest.
Część może kojarzy sytuację, gdzie streamerka sprzedawała wodę po kąpieli. Okazuje się, że wcale nie jest to najdziwniejsza rzecz, jaką ludzie kupowali od influencerek. Wiele z nich przyjmuje często te dziwne zlecenia, bo są one najlepiej płatne.
Żeby każdy rozumiał, o jakich pieniądzach tutaj mowa, to za lizaka, zwykłego lizaka, który miałby mieć kontakt z konkretnymi miejscami (wiadomo, jakimi) zapłacicie 10 dolarów, czyli jakieś 43 złote. Nie, nie jest to jeszcze takie dziwne. Wiele osób to zamawia, przynajmniej tak wynika chociażby z popularności tego konkretnego momentu na filmie youtuberki o cenach lizaków.
Pieniądze można robić na wszystkim
Ostatnio viralem stało się nagranie, na którym youtuberka chwali się zarobionymi 175 dolarami, czyli w przeliczeniu 761 zł za sprzedanie „przeżutego jedzenia”. Jest to według niej jeden z najlepiej sprzedających się produktów.
Jest wysoko i co lepsze, taka oferta faktycznie widnieje na jej stronie, można zamówić tam dosłownie wszystko – paznokcie, włosy, nie wspominając o bieliźnie etc. Sama youtuberka uważa, że jest to ogólnie ciężka praca. Przykładowo:
To może być wyczerpujące, noszenie trzech par majtek, pocenie się i upewnianie się, że są doskonałe dla klientów. Czasami trzeba je nosić przez tydzień i nadal nie pachną tak, jak klient chce.
Z jednej strony dziwne, z drugiej raczej nikomu nie dzieje się przy tym żadna krzywda. Ludzie wydają kasę na to, co chcą, więc teoretycznie wszystko jest tutaj okej.