Premier Morawiecki mówi o esporcie i graniu. A gracze nie wiedzą, czy się śmiać, czy płakać
Co innego, jak boomerzy rozmawiają o esporcie na swoich facebookowych grupkach, a co innego, gdy na mównicy sejmowej staje Mateusz Morawiecki i opowiada o esporcie.
Esport na zmianę jest czymś dobrym i czymś złym. Wszystko zależy od tego, czy akurat granie na komputerze pasuje do narracji, czy też nie. W tym przypadku nawet trudno zrozumieć, o co chodziło, bo premier Mateusz Morawiecki mówił, że chce odciągać młodzież od komputerów przez esport.
Ale to i tak nie to, co napawa największymi obawami. Dalsze słowa nie są wcale lepsze. Esport ponownie został wykorzystany bez sensu.
Abstrakcyjne słowa premiera o esporcie
Okoliczności tej przepięknej wypowiedzi mało kogo będą interesować, więc na szybko napiszemy tylko, że chodziło o obronę słów ministra sportu. Ten mówi o esporcie, ale standardowe formułki o zagrożeniach i szansie na rozwój.
I tu wchodzi Mateusz Morawiecki, który stwierdził:
(…) przez esport chcemy dzieci wyciągać z domów. Nie chcemy tylko, żeby one tam były przed tym powszechnym komputerem bez programów państwowych, samorządowych. Ale specjaliści podpowiadają nam właśnie taką ścieżkę. Bądźcie tam po to, żeby wyciągać dzieci sprzed ekranów monitorów, telewizorów, komputerów, właśnie na boiska, właśnie do hal sportowych. Tak tutaj jest przedstawiana ścieżka przedstawiana przez ekspertów (…)
Premier chce, żeby ludzie za sprawą esportu wychodzili z domu. Jak? Dobre pytanie, na które trudno znaleźć odpowiedź. W trakcie, gdy premier opowiadał o programach państwowych (to też będzie dobre), słychać było w tle:
Ale esport polega na tym, że się siedzi.
Może chodzi tutaj o to, że zagracie jedną rundkę w LoLa i będziecie tak źli, że wyjdziecie na dwór odreagować? To Riot już doskonale wie, jak to zrobić.
W teorii są gry, które wymagają tego, by się poruszać. Najlepszym przykładem w tym przypadku może być Pokemon GO, który polega głównie na tym, by chodzić i eksplorować świat. Ostatnio równie popularne staje się Zwift – coraz mocniejsza w Polsce „gra” wokół stacjonarnego jeżdżenia na rowerze. Przy tym faktycznie można się nieźle zmęczyć.
Można by było podsumować to krótkim „XD”, natomiast co niepokoi, to esport w ogóle pojawia się jako jeden z wątków. Do tej pory nie był jakoś regulowany i raczej wszyscy życzyliby sobie, żeby pozostało. A tutaj pojawia się widmo „programów państwowych, samorządowych”, które będą zachęcać do wychodzenia z domu.
Wyobraźcie sobie, że gracie w LoLa, a tu nagle macie reklamę zachęcającą do wyjścia z domu. Oczywiście to abstrakcja, ale właśnie premier powiedział, że esportem będzie chciał zachęcać do tego, by nie siedzieć przed PC.
Cała ta wypowiedź jest tak zagmatwana, że tak na dobrą sprawę nikt nie wie, o co w niej chodziło – czyli taki standard dla polskiego rządu.