Policja prowadzi czynności w sprawie gnoma. Crawly ma problemy
Gnom, który „dał popis” w Warszawie może mieć spore problemy.
Policja nie odpuściła tematu. Prowadzone są czynności, które mają zweryfikować, czy nie doszło do zakłócania porządku publicznego. Trochę dziwne, że jest to nazywane „happeningiem”. Obywatele innego kraju zgadali się na Telegramie wprost po to, by robić takie rzeczy, jakie wczoraj można było obserwować.
Polska policja szybko zadziałała w tej sprawie. Potwierdzono, że samochody były przywiezione i następnie odwiezione lawetami. Crawly poczuł się wyjątkowo pewnie i najwyraźniej nie sądził, że jego akcja zwróci na niego tyle uwagi.
Sprawą interesuje się również Rzeczniczka Praw Dziecka.
Teraz będzie musiał składać obszerne tłumaczenia. Czy grozi mu jakaś większa odpowiedzialność karna? Raczej nie, choć art 51. mówi:
Kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.
Tutaj raczej skończyłoby się na grzywnie, na którą Crawly’ego jak najbardziej stać. Podczas tych swoich dziwnych transmisji po wyjeździe z Polski chwalił się, że zarobił naprawdę spore pieniądze za sprawą tych swoich filmików.
Można się domyślać, że to nie ostatnia tego typu akcja gnoma. Ten nawet na Instagramie daje do zrozumienia, że nie zamierza przestać.