Służby mogą sprawdzić, że oglądałeś dany film na YouTube
Okazuje się, że w niektórych sprawach służby mogą nakazać, aby Google ujawniło wszystkie dane osób z YouTube.
Jeśli oglądałeś jakiś filmik na YouTube, który później jakimś trafem okaże się być dowodem w sprawie sądowej, możesz stać się jednym z podejrzanych. Nawet jeśli zrobiłeś to zupełnie przypadkiem.
A tak przynajmniej wynika z kilku sytuacji, które miały miejsce w USA, o czym zaczęły pisać nawet te największa media na świecie. Pytanie tylko, czy takie praktyki dotrą tez do Polski.
Służby mogą to sprawdzić
W USA miało miejsce już kilka takich spraw, w których sąd nakazał Google ujawnienie danych osób, które oglądały dany filmik na YouTube. I nie chodzi tu tylko o adresy IP, ale o wszystkie dane osobowe, które są udostępnione w internecie.
Początkowo chodziło o sprawę z osobą, która sprzedawały bitcoiny za gotówkę, tym samym piorąc brudne pieniądze. Inna sprawa dotyczyła transmisji, podczas której ktoś włożył do śmietnika materiał wybuchowy.
W przypadku obu sytuacji sąd wydał nakaz, aby Google udostępniło wszystkie dane osób, które miały do czynienia z tą sprawą, oglądały filmy na YouTube etc. Jak można wyczytać we wniosku sądowym:
Mamy podstawy do tego, by sądzić, że te materiały będą istotne w śledztwie, w tym poprzez dostarczenia informacji na temat danych osobowych sprawców.
Co jednak ciekawe, według ludzi, ale też ekspertów… jest to mocne naruszenie konstytucji w USA. Nie wiadomo, czy Google finalnie te dane przekazało, ale ludzie się mocno zaniepokoili. Wiele osób tłumaczy, że służby sięgają zbyt daleko w śledztwie, niepotrzebnie ingerując wielu niewinnych ludzi, którzy widzieli dany materiał zupełnie przypadkiem.