Toksyczność graczy LoLa i Valorant doprowadza Rioterów do płaczu. Regulaminy nic nie dają?
Negatywne zachowania w grach od Riot Games sprawiają, że sami twórcy często nie dają sobie z nimi rady.
League of Legends od lat zmagało się z łatką gry z jedną z najbardziej toksycznych społeczności. Taka opinia nie była wyssana z palca, ponieważ większość graczy zgodzi się z tym, że mecze nierzadko przesiąknięte są nienawiścią, wyzwiskami czy trollowaniem. Fani LoLa potrafią obrazić inną osobę za dosłownie wszystko – raz będzie to pochodzenie, innym razem wiek lub płeć.
Niektórzy rzucają nieprzyjemne komentarza na temat czyjegoś nicku, dywizji czy wyśmiewają go za to, kim gra. Niestety spora część toksyczności przeszła również do kolejnej gry od Riotu – Valorant. Okazuje się, że sytuacje bywają tak nieprzyjemne, że doprowadzają do płaczu nawet twórców wspomnianych tytułów.
Rioterka popłakała się na streamie
Sytuacje, w których ktoś z pracowników naprawdę źle znosi wyzwiska i obelgi, nie są wcale nowością. W przeszłości wiele razy zdarzyło się, że Rioterzy byli traktowani naprawdę źle. Nie zawsze chodziło o niezadowolenie ze zmian np. w League of Legends. Bywa, że pracownik zostaje zwyzywany za to, jak gra po godzinach, kim gra lub jaką ma dywizję. Twórcy muszą zmagać się także z toksycznym zachowaniem na ich streamach, gdzie często trafiają się osoby, które obrażają ich na czacie.
Jakiś czas temu pojawiło się ogłoszenie o wprowadzeniu do League of Legends Kodeksu Postępowania (zobacz: Gracze śmieją się, że LoL został uratowany. Każdy będzie musiał zaakceptować to przed grą). W skrócie – jest to zbiór zasad, których należy przestrzegać, jeśli chce się grać w LoLa lub Valorant (tam również znajduje się regulamin tego typu).
Punkty kodeksu są proste i czytelne. Można zauważyć wzmiankę o szacunku, właściwym wykorzystywaniu systemów komunikacji czy trosce o poziom kultury (w domyśle – każdy z graczy w jakiś sposób dokłada się do opinii o całej społeczności). Na papierze oczywiście coś takiego brzmiało dobrze, jednak okazuje się, że wspomniane zasady tak naprawdę nic nie dają.
ZOBACZ – Osoby zajmujące się przeciekami są pewne, że Riot pracuje nad wersją mobilną Valoranta
Najnowsza nieprzyjemna sytuacja, jaka dotyczyła twórców gier przydarzyła się Rioterce o nicku Sojyoo. Dziewczyna zajmuje się projektowaniem konceptów do League of Legends, ale jest także streamerką – podczas transmisji często rysuje lub gra.
W środę 24-latka poinformowała na swoim Twitterze o toksycznym zachowaniu jednego z graczy Valorant, który doprowadził ją do płaczu.
Niestety popłakałam się podczas streama, ponieważ sojusznik był w stosunku do mnie toksyczny po tym, jak poprosiłam go, aby przestał back-seating. Na końcu gry powiedział mi „właśnie dlatego dziewczyny nie powinny grać w Valoranta”. Po grze znalazł mnie na Twitchu i napisał wiadomość „dobra robota w udawaniu dla wyświetleń”.
Przeszłam przez wiele toksycznych zachowań skierowanych przeciwko mnie podczas różnych gier i nigdy nie płakałam ani nie byłam tak dotknięta, jak tamtego dnia.
Streamerka wyjaśniła także, że najbardziej zabolały ją docinki o płeć.
Narastało we mnie wiele frustracji, ale to końcowe stwierdzenie było wisienką na torcie. Nie obchodzi mnie to, że ludzie mówią, że jestem słaba, póki nie mieszają do tego spraw związanych z płcią.
Dziewczynę pocieszało wiele innych streamerów czy znanych osób, w tym m.in. Pokimane. Większość z nich zgodziła się, że obrażanie za płeć, pochodzenie czy wiek to jedne z najgorszych zachowań i wcale nie dziwią się, że Sojyoo w końcu puściły nerwy.
Nie wszyscy jednak chcieli współczuć i pojawiły się także krytyczne komentarze. Niektórzy uważali, że nie powinno się rozczulać nad toksycznym zachowaniem w grach, ponieważ to zawsze było i będzie obecne w praktycznie każdym tytule multi. Inni twierdzili, że płacz jest jedynie pożywką dla wyzywających i daje im satysfakcję.
Należy jednak pamiętać, że każdy ma inny poziom wrażliwości i tak naprawdę nie wiadomo, jak wiele wyzwisk znoszą niektórzy gracze, zanim puszczą im nerwy.