Dlaczego plany Riotu względem zwiększenia puli junglerów nie wypaliły?
Plany wysłania kolejnych bohaterów do jungli często kończą się niepowodzeniem. Dlaczego tak jest?
W League of Legends często bywa tak, że postacie, które z początku były przypisane do określonej roli, z czasem pojawiały się na różnych liniach. Jedne odnajdowały się tam naprawdę dobrze, inne dość szybko wracały na pierwotną pozycję.
Przed wydaniem Lillii wielu graczy narzekało na obecny stan jungli, twierdząc, że pula bohaterów nie jest różnorodna. Riot chciał temu zaradzić, buffując niektóre ze statystyk u części championów po to, by ci zaczęli częściej pojawiać się w lesie. O ile z początku takie zmiany wydawały się ekscytujące, to szybko okazało się, że pomysł nie wypalił. Dlaczego tak się stało?
Zwiększanie puli junglerów przez Riot
Kilka miesięcy temu pojawiało się sporo informacji o tym, że twórcy chcą wysłać do jungli zupełnie nowych bohaterów. Część z propozycji wydawała się naprawdę zaskakująca. Gracze zastanawiali się, jak to wszystko będzie działać i czy nietypowe pomysły Riotu w ogóle się sprawdzą (zobacz: Zaskakująca lista bohaterów, którzy trafią do dżungli w patchu 10.6 League of Legends).
Początkowo twórcy zbuffowali kilku bohaterów w patchu 10.4. Wśród nich znaleźli się m.in. Zed, Talon, Garen czy Darius. Większość zmian dotyczyła dodania dodatkowych obrażeń potworom. Na przykład Darius poza wzmocnieniem pasywki otrzymał również leczenie z Q na dużych monsterach.
ZOBACZ – Kiedy koniec sezonu 2020 w League of Legends? Jakie wymagania trzeba spełnić żeby dostać nagrody?
Przyszedł czas na patch 10.6 i kolejne wzmocnienia w kwestii jungli. Tym razem nowymi leśnikami mieli stać się: Brand, Morgana, Shen, Teemo, Yorick i Zyra. Wielu graczy zastanawiało się, która z propozycji Riotu przyjmie się na stałe i czy w ogóle ktokolwiek z wymienionych championów będzie działać w jungli na dobrym poziomie.
Lista nowych junglerów była spora, zobaczyć można było na niej praktycznie wszystkie typy bohaterów. Mimo to okazało się, że plany twórców nie wypaliły, a postacie, jak szybko weszły do lasu, tak szybko z niego wyszły.
Dlaczego tak się stało? W League of Legends znaleźć można bohaterów, którzy mają potencjał do pojawiania się na różnych liniach. Tak naprawdę wszystko zależy od woli grającego. Ta sama postać może być zarówno świetnym junglerem, jak i wygrywać gry, będąc na midzie czy topie. Niestety nie każdy champion z LoLa ma do tego predyspozycje. I zwiększenie obrażeń względem potworów nie pomoże tutaj za wiele.
ZOBACZ – 13-latek zawstydził starych wyjadaczy LoLa i wbił Challengera. Odpowiedział na pytania graczy
Dziś statystyki bohaterów, którzy mieli pojawić się w jungli, wypadają naprawdę słabo. Według lolalytics.com Garen odwiedza las w 0,6% swoich gier, Talon w zaledwie 0,5%, a jeszcze gorzej jest z Zedem – 0,3%.
Mimo wzmocnień sporo postaci z listy nie posiadała potencjału do gankowania, nie miała odpowiedniej ilości CC lub zwyczajnie wypadała blado w porównaniu do innych junglerów, którzy byli nimi od samego początku. Oczywiście uparci gracze mogli dawać sobie nimi radę, ale na dłuższą metę nie było to opłacalne, a dla mniej doświadczonych zwyczajnie bezsensowne.
Co więcej, usilne wysyłanie do jungli championów, którzy nie sprawdzają się w niej zbyt dobrze, nie tylko sprawia, że zwiększa to ryzyko niepowodzenia, ale także niekiedy wymusza rezygnację z innych zalet danego bohatera, który domyślnie został zaprojektowany pod zupełnie inny styl gry.