Ładowanie samochodu elektrycznego „po polsku”. Gdzieś na blokowisku
Przeciąganie kabla spod okna może się okazać problematyczne, a to rozwiązanie wcale nie jest takie głupie, na jakie się wydaje.
W Polsce nadal samochody elektryczne budzą różne, często bardzo skrajne emocje. Nie ma co się temu specjalnie dziwić. Na typowym, polskim blokowisku posiadanie elektryka trochę mija się z sensem.
Chyba że ktoś ma ładowarkę w pracy czy po drodze do pracy. Elektryki są naprawdę kozak, jeżeli mieszka się gdzieś pod miastem lub ma się garaż i fajną taryfę.
Ładowanie, gdy w pobliżu nie ma ładowarki
Wyobraźcie sobie sytuację, w której Wasz elektryk rozładował się pod typowym polskim blokowiskiem. Co w takiej sytuacji? Wokół nie ma gniazdka, nie macie szans naładować auta. Można jedynie załatwiać generator lub… poprosić kumpla o pomoc.
Część elektryków nie tylko może przyjmować prąd, ale także go oddawać. Można więc bez większego problemu zrobić to:
Wygląda głupio? Może i tak, ale nie jest to nic niezwykłego. To w zasadzie pomysłowe rozwiązanie problemu, stosowane również poza granicami Polski. Po prostu wygląda to dość zabawnie na tle typowego polskiego blokowiska.
Dlatego ludzie uznali, że tak wygląda kwestia elektryków w Polsce. Czyli trzeba wiecznie kombinować, no tak nie jest, przynajmniej już nie.